Jest pierwszy rozdział. A raczej krótki prolog, który mam nadzieję, spodoba się wam i wywoła lekkie uczucie niedosytu. No i że zainteresuje was wystarczająco, by śledzić dalsze rozdziały i rozwój wydarzeń. A rozdział pierwszy pojawi się za miesiąc.
PROLOG
Zakon Prawdziwego
Krzyża w Tokio. Miejsce, w którym żyją i kształcą się egzorcyści. Słońce
świeci, ptaszki ćwierkają, wszyscy się radują i delektują spokojem oraz ciszą.
Włącznie z dyrektorem owej placówki „edukacyjnej”, panem Mephisto Phelesem,
będącym dosyć specyficzną osobą. A raczej demonem. Tak więc każdy delektowałam
się tym spokojem i ciszą. No… prawie każdy. Tym wyjątkiem wybijającym się ponad
ogół był pewien brązowowłosy mężczyzna biegnący jednym z korytarzy w stronę
biura szefa. Zresztą z zamiarem zburzenia tego wspaniałego spokoju pewną bardzo
niemiłą wiadomością.
Mężczyzna z
prędkością światła wpadł do gabinetu demona, nawet nie pukając i próbując
uspokoić oddech. Jednak zamiast jakichkolwiek słów powitania, usłyszał
złośliwe: „Wyjdź, zapukaj, wejdź.”. Mężczyzna zdziwił się, ale zrobił jak mu
polecono. Z dyrektorem nie było dyskusji. Po ponownym przekroczeniu progu
pokoju, wzrok szefa spoczął na nim.
-Jakiż to ważny
powód spowodował, że zakłócasz mój błogi spokój i ciszę Leviere-chan~?♥ -
odezwał się demon swym melodyjnym, w zamierzeniu, głosem. Patrząc przy tym na
swojego podwładnego.
-Przepraszam panie
Pheles, ale mamy problem.
Mężczyzna był
przerażony. Zarówno wzrokiem szefa, jak i prawdopodobnie tym problemem, który
zaistniał wcześniej.
-Problem? – demon
siedzący przy biurku uniósł jedną brew w górę.
-H-hai! O-okumura
Rin zaginął!
Ho, imię tego bidnego człowieka jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, Leviere... fajne *w* Nie zdziw się, jeśli je kiedyś wykorzystam, mam fetysz na imiona.
OdpowiedzUsuńBardzo niekonwencjonalny początek, który muszę przyznać - spodobał mi się, aż jestem ciekawa co z tego wyniknie. Wiele o prologu ci nie powiem, bo to za mały kawałek, by go oceniać. Twój styl znam, dlatego wprowadzenie czytało się przyjemnie.
Mogę ci tylko zarzucić zmianę czasu... - w jednym momencie do opisywania używasz czasu teraźniejszego, a w drugiej czasu przeszłego. Mi to nie przeszkadza, na ogół, ale dzisiaj zajmuję się korektą opowiadania - i Lolmeo (moja tymczasowa beta) cały czas mnie jebie za skakanie po czasach, dlatego polecam kontrolowanie się przy pisaniu XD
Tyle ze złych informacji.
No poza twoją - JAK TO ZA MIESIĄC?!
=3= Zła A-chan! zUa.
Ależ korzystaj moja droga! Jakoś tak mi przyszło do głowy i... bum. Ale sama też mam chyba podobną manię. Np. jednej bohaterce dałam na imię Lauriene, a innej Lizbeth (a takie imiona chyba nie istnieją, jakoś tak same powstały... nie one jedne w sumie), ale one są z innej historii.
UsuńNo właśnie mój styl troszkę się zmienił (tak mi się zdaje), ale widać to dopiero bedzię w późniejszych rozdziałach, bo była dość spora rozbierzność czasu między prologiem a ostatnio napisanym rozdziałem - czasami szło mi dośc opornie. I tutaj pojawia powód "rozdziału raz na miesiąc" - musze poprawić i zredagować rozdziały jednocześnie pisząc nowe.
A co do zmian czasu - jeśli chodzi ci o sam początek to to był zabieg celowy. Przyznam, że sama bardzo nie lubię takich ciągłych mieszanin czasowych (wiem co mówię - przed chwilą przeczytałam książkę w której było takie coś i mocno mnie to wkurzało. A mówię przed chwilą bo, niedawno skończyłam, a przeczytałam ją od razu całą). Ale jeśli mówisz o jakims innym fragmencie to prawdopodobnie jest ten niepoprawiony błąd, którego nie zauważyłam.
PS. Wiem, znowu to robię - odpowiadam w komentarzu, ale... tak jest mi wygodniej - potem w poście zapomniałabym co miałam odpowiedzieć itp.
Fajne. Lecę dalej :)
OdpowiedzUsuńAo No Exorcist rządzi