sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 2

Hej... *wychyla się niepewnie zza futryny* Trochę mnie tu nie było, wiem... przepraszam, że tyle mi zeszło, ale... cóż... W końcu mam mój komputer! I worda! Yay! Co prawda znowu zaczynają się "maratony naukowe", ale może przynajmniej uda mi się poprawić i przygotować do publikacji minimum dwa rozdziały. 
Przepraszam też za... trochę "inny" styl niż mój obecny, bo jak już wiadomo - zaczęłam tą historię pisać bardzo dawno temu i miałam wtedy zupełnie inny styl. Mam nadzieję, że jakoś to przełknięcie. A tymczasem zapraszam do czytania.


ROZDZIAŁ DRUGI
Na placu należącym do Zakonu Prawdziwego Krzyża stał młody, dość wysoki chłopak – Shima Renzou. Miał nienaturalnie różowe włosy i piwne, lub po prostu brązowe oczy. Tego dnia nie chciało mu się nic, więc zwyczajnie obserwował prawie bezchmurne niebo. Podobno miało padać, ale słońce bez ustanku świeciło. Jakby chciało zrobić komuś na złość. Temperatura przekraczała 35 stopni powyżej zera i było okropnie parno.
-Oi! Shima! Zaczekaj!
Chłopak z różowymi włosami zaczął się rozglądać w poszukiwaniu osoby, która go zawołała. W końcu jego piwne oczy padły na biegnącego w jego kierunku niskiego chłopaka. Młodzieniec miał bardzo krótko ścięte włosy, co dawało efekt jakby był łysy, a ich niezwykły kolor również rzucał się w oczy. Tym bardziej, że były one niebieskie. Renzou uśmiechnął się i poczekał aż Miwa dobiegnie do niego.
-Co jest Konekomaru? Stało się coś?
Chłopak ciężko dysząc wystawił dłoń w geście sugerującym, aby jego towarzysz poczekał chwilę. Kiedy udało mu się już ustabilizować oddech, wyprostował się, poprawił okulary i wbił poważne spojrzenie czarnych tęczówek w swojego przyjaciela.
-Kirigakure sensei cię szukała. Podobno to bardzo ważne i masz do niej przyjść tak szybko, jak to możliwe.
-A w jakiej sprawie?
-Nie wiem. Jednak ostatnio przyjechał ktoś z Watykanu i przesłuchiwał wszystkich, którzy byli przy tym zdarzeniu z Rinem.
-Znowu?
-Też tego nie rozumiem.
-Ehh… Minęło już kilka miesięcy, a oni dalej drążą ten temat. Wszystko zostało niby ustalone. Nawet pogrzeb się odbył! Rozumiałbym gdyby wciąż go szukali i sądzili, że żyje. Ale tak nie jest!
-My jeszcze nie zwątpiliśmy.
-Wiem Koneko, ale oni tak.
-Może szukają winnego?
-Wątpię. Oni się cieszą, że się go pozbyli. A jeśli już szukają winnego, to tylko na pokaz.
-Bezsensu…
-Wiem, ale nic na to nie poradzimy.
-Yhym… Shima…
-Co?
-Lepiej idź już do sensei, bo będziesz miał problemy.
-Ta… To na razie Koneko!
-Cześć!
Renzou pomachał koledze i pobiegł do budynku szkolnego. Jednak zamiast do gabinetu swojej nauczycielki, ruszył do automatu z zimnymi napojami. Kupił sobie jakiś sok. Przyłożył metal do twarzy i przyjemny chłód objął jego ciało. Otworzył napój i już miał się napić. Jednak zastygł w bezruchu, a puszka wypadła mu z ręki wylewając swoją zawartość kawałek dalej. Chłopak padł nieprzytomny na podłogę, nie mogąc złapać oddechu. Przed oczami miał jedynie ciemność.

Kiedy się obudził, okazało się, że leży w sali szpitalnej. Jednak w pomieszczeniu było ciemno, a jedynym źródłem i tak słabego światła, była mała lampka stojąca obok jego łóżka. Zapewne była noc. Ewentualnie bardzo pochmurny dzień. Najmłodszy syn rodziny Shima rozejrzał się trochę bardziej po pokoju. Za drzwiami słychać było pojedyncze kroki oraz ciche szepty pielęgniarek.
Chłopak rzucił spojrzenie w stronę okna, które było lekko przysłonięte zasłonami. Po jego lewej stronie ktoś stał. Postać miała na sobie długi czarny płaszcz. Ciężko było stwierdzić jakiej była płci, gdyż okrycie było dość luźne. Owy osobnik miał zarzucony na głowę kaptur. Ręce trzymał skrzyżowane na wysokości piersi. Samą twarz natomiast miał przysłoniętą przez cień kaptura i skierowaną w bok, w stronę niezasłoniętej części okna, przez co nie zauważył, że pacjent już odzyskał przytomność. Dotarło to do niego dopiero, gdy usłyszał głos Renzou.
-Kim jesteś?
Nieznajomy drgnął i skierował swój wzrok w kierunku zajętego łóżka. A przynajmniej można było tak wnioskować z ruchu jego głowy, bo kaptur wciąż zasłaniał mu prawie całą twarz.
-Nikim ważnym. Dobrze się czujesz? – postać odpowiedziała bardzo cicho.
-Tak. Co się stało?
Shima wbijał zaciekawione spojrzenie w owego osobnika, wręcz świdrując go wzrokiem i oczekując na odpowiedź. Jednak nie doczekał się jej. Postać milczała. Renzou zmarszczył brwi.
-Nie jesteś z zakonu, prawda?
-Nie.
Krótka i prosta odpowiedź. Młody egzorcysta podniósł się do siadu, nawet na chwilę nie spuszczając wzroku ze stojącego przy oknie osobnika.
-Więc czego chcesz?
-Niczego.
-To po co tu przyszedłeś?
-Z nudów.
-Kłamiesz. Stałeś tu i czekałeś, aż się obudzę. Pilnowałeś. mam rację?
-Po co pytasz skoro i tak wiesz lepiej?
-Jakie masz zamiary?
-Żadne.
-Bzdura! Czego chcesz?!
Do tej pory cała rozmowa była prowadzona szeptem. Jednak chłopak nie wytrzymał, wkurzył się i podniósł głos. Wiedział, że zrobił głupio, bo przez to zapewne niedługo do sali wpadną lekarze. A to z kolei spowoduje, że nieznajomy zapewne nie będzie chciał dłużej z nim rozmawiać i ucieknie. Niestety… było już za późno.
Shima wstał gwałtownie z łóżka i spróbował złapać owego osobnika. Jednak kiedy postawił pierwszy krok, stracił równowagę i upadł. Zakapturzony osobnik, wykorzystując to, jak gdyby nigdy nic, obrócił się całkiem w stronę okna i otworzył je. Za drzwiami słychać już było niezłe zamieszanie. Nieznajomy rzucił tylko krótkie „uważaj na siebie” i wyskoczył przez okno, znikając w czeluściach ciemnej nocy. W tej właśnie chwili drzwi sali szpitalnej otworzyły się i do pomieszczenia wpadli lekarze, a zaraz za nimi egzorcyści. Shima natomiast ignorując nowoprzybyłych, wpatrywał się w okno, wręcz wściekły na siebie i swoją niemoc.
-Renzou!
W ułamku sekundy do chłopca podbiegli jego bracia, którzy jako ostatni weszli, a raczej wpadli, do pokoju. Starsi chłopcy na przemian przekrzykiwali się i potrząsali swoim młodszym bratem. Dopiero interwencja ich ojca pomogła.
-Spokój!
Chłopcy natychmiast się uspokoili i odsunęli od brata umożliwiając ojcu podejście do niego.
-Renzou… Co się stało?
-Nie mam pojęcia.
-Do kogo w takim razie krzyczałeś?
-Skąd mam wiedzieć?! Miał płaszcz i kaptur! Nawet nie mam bladego pojęcia czy to był facet, czy kobieta!
-Uspokój się i zacznij od początku.
Ranny wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać wszystko, co się zdarzyło po jego obudzeniu. A raczej od chwili kiedy Konekomaru przekazał mu informację o prośbie Shury. A właściwie tylko ogólny zarys tego. Bardziej się skupił na ostatnich wydarzeniach.
-… Wtedy ten dziwak wyskoczył przez okno i wpadliście wy. Resztę już znacie.
Wszyscy w pomieszczeniu byli w szoku. Praktycznie pozwolili dostać się na teren Akademii jakiemuś demonowi, który na dodatek zaatakował najmłodszego syna rodziny Shima. Oprócz tego, pojawiła się jakaś obca osoba, a oni nawet o tym nie wiedzieli! Nie wyczuli go! Wszedł sobie „od tak”! Trzeba jeszcze dodać, że nie wiadomo ile DOKŁADNIE tam siedział. I co ważniejsze, OD KIEDY.
-Czy ten osobnik nic ci nie zrobił? Nie zaatakował cię?
-Nie… nie wiem czego chciał, ale to było dziwne. I to bardzo dziwne… Miałem wrażenie, że mnie pilnował.
-Hmm… A pamiętasz kto cię wtedy zaatakował?
-Nie. Nawet nie widziałem w pobliżu nikogo. Nie wyczułem żadnego demona. Po prostu… Poczułem okropny ból i straciłem przytomność.
-Jeszcze jedno pytanie.
-Tak?
-Co robiłeś w tamtym korytarzu?
-Koneko powiedział, że Shura-sensei chciała mnie widzieć i mam do niej iść.
-Ale gabinet Shury-san jest w drugą stronę!
Rockowy brat wtrącił swoje trzy grosze. Jak zawsze zresztą.
-Tak, ale było strasznie gorąco i chciałem się napić czegoś chłodnego.
Głowa klanu zamyśliła się na chwilę. Popatrzył przez chwilę na egzorcystów wyższych rangą, a następnie na swojego najmłodszego syna, po czym zmarszczył brwi.
-Synu…
Zmartwiony ton ojca poważnie zaniepokoił Renzou. Szczególnie, że ojcu przeważnie udawało się zachować zimną krew. Brązowooki wbił w niego uważne spojrzenie.
-O co chodzi?
-Wielce prawdopodobne, że coś takiego może się powtórzyć.
-Co?!
-Możliwe, że stałeś się celem tego, kto cię zaatakował.
Chłopak był w szoku. Zresztą nie tylko on. Wszyscy w pomieszczeniu byli niesamowicie zdziwieni. Shima miały być celem?! Ale pytanie brzmiałoby wtedy: Kto chciałby jego śmierci i dlaczego? Czyżby to ten zakapturzony osobnik? A może demon? Może nawet winny stanu jego zdrowia był…
-Ktoś z Zakonu. - Ciszę przerwał najstarszy syn, wyrywając tym samym wszystkich obecnych z szoku.
-Co?
Najwyraźniej nikt nie zrozumiał, co ten miał na myśli. Dlatego też chłopak postanowił wyjaśnić swoją myśl. Wywołując tym jednak jeszcze większy szok niż wcześniej.
-Możliwe, że winny to ktoś z Zakonu. Dlatego właśnie bezkarnie atakował i nie było śladu jego obecności. Dlatego poruszał się bez problemu, szybko uciekł i nikogo nie złapali. I właśnie dlatego, że ta osoba nie wtargnęła tu, bariera nie została aktywowana.
-Ale… ale przecież…!
Ostatni z rodu Miwa i jednocześnie głowa tej rodziny, nie mógł uwierzyć w słowa brata swojego przyjaciela. Jednak nie mógł też znaleźć żadnych słów, a tym bardziej argumentów na zaprzeczenie tej teorii.
-Jest też możliwe, że jeśli nawet to demon, to ktoś z Zakonu go wpuścił. Niekoniecznie niedawno. Demon mógłby po prostu czekać. Już kiedyś zdarzyła się podobna sytuacja. Mówię tu o nauczycielu i egzorcyście, który tu nauczał. Więc dlaczego coś podobnego nie miałoby się powtórzyć? – kontynuował Juuzou
-To jest możliwe. A w każdym bądź razie ta teoria ma sens. – tym razem głos zabrał Yazou, będący głową rodziny Shima. – Ale zastanawia mnie czemu akurat Renzou?
-A bo ja to wiem? – wtrącił omawiany – To co teraz będzie?
-Jak to co?! – tym razem głos zabrał Juuzou, który chwycił brata za ramiona – Trzeba ci dać ochronę!
-Hę?! No chyba…
-Juuzou ma rację. – odezwał się Bon – Panie Shima… Ja i Konekomaru będziemy cały czas z Shimą. Reszta pewnie też się dołączy raz na jakiś czas. Jednak nie jestem pewien, czy sobie poradzimy.
-Bon… Czy ty się właśnie przyznałeś, że jesteś za słaby?! – Renzou był zszokowany, podobnie zresztą jak pozostali.
-Hę?! Nic takiego nie powiedziałem! Ale nie wiemy kto jest przeciwnikiem, a jakby nie patrzeć, wciąż się uczymy!
-Racja. Myślę, że Kirigakure-san, na zmianę z Okumurą…
-Tato!
-Starczy! Kirigakure-san, Okumura-kun? Czy jest to możliwe?
-Zrobimy co w naszej mocy, by chronić pańskiego syna. Prawda Shura-san?
-Haaaiii~!

Głowa rodziny Shima kiwnęła głową i opuściła pomieszczenie. Razem zresztą z innymi egzorcystami. Shura powiedziała, że jest zmęczona i również wyszła. Zostali więc tylko młodzi exwire i młodszy z rodzeństwa Okumura. 

***

And that's it! Jak się podobało? Czekam na wasze szczere opinie. Wiem, że mogłoby być dłuższe... ale jakoś super krótkie nie jest.
Starałam się poprawić wszystkie błędy, ale jak powszechnie wiadomo, czasami samemu nie widzi się wszystkich swoich błędów, więc z góry przepraszam jeśli jakieś pominęłam. 

Jak sądzicie - kto i czemu zaatakował Shimę? Jak wróg dostał się na teren Akademii? Kto go chronił? Czemu Zakon dalej drąży temat śmierci Rina? I co będzie dalej z Renzou?
Zapewne możecie się domyślać niektórych rzeczy, ale nie ograniczajcie się do tylko jednej odpowiedzi. Ciąg dalszy może was zaskoczyć. 

I teraz bonus świąteczny! (z opóźnieniem, ale mam nadzieję, że mi to jakoś wybaczycie) Mam nadzieję, że się spodoba - starałam się żeby były uniwersalne ^^". 



11 komentarzy:

  1. "-Więc czego chcesz?
    -Niczego.
    -To po co tu przyszedłeś?
    -Z nudów."
    Ten dialog i dalsza jego część mnie zniszczył xD Wszystko pięknie się rozkręca ;D I się tajemniczo robi co raz bardziej. Po za tym bardzo dobrze to opisujesz wszystko. I w ogóle jak zawsze świetnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ap no exorcist!!!!!!! Jedną z moich ulubionych anim <3<3<3<3
    A właściwie to mang, bo anime to w połowie filler :/ Mimo to wciąż jest supcio :)
    Lubisz Shime?? Czy to twoja ulubiona postać?? Moja to Mephisto <3 Jest niesamowity :D
    Pytania powyżej?? Nie będę teraz zgadywać, może wyśnię odpowiedź? Kto wie? xD
    Blog świetnie się zaczyna i pamiętając jego poprzednik, wiem, że jeszcze w wielu sprawach nas zaskoczysz, wystarczy poczekać, ale to nie jest supcio :/
    Mimo to od dziś czekam ^_~
    Pozdrawiam u życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, anime to... trochę im "nie wyszło".
      Shime lubię, jednak nie jest to moja ulubiona postać. Właściwie sama nie wiem kogo lubię najbardziej z tej szalonej gromadki ^^". Ale Shima akurat w dużej części mi "pasował" do tego co ma się dziać.
      Sny potrafią działać cuda - wiem coś o tym... jedno z moich opowiadań (całkiem własne i nigdzie nie publikowane) własnie wyśniłam... nie tylko to jedno zresztą.
      Witam cię gorąco na blogu i pozdrawiam serdecznie
      A-chan

      Usuń
  3. (Dopiero zczaiłam, że nie byłam zalogowana)
    Wisz co, Aczan? Ubolewam, że musiałam tu trafić świeżo po betowaniu i pierwsze co mi się rzuca w oczy to błędy. Wybaczysz, jeśli zacznę od krytyki (Tu i tak jest czysto w porównaniu do bazgrołów Nao)?
    Zacznę od spójnika 'tudzież', użytego przy opisywaniu Shimy~! Otóż, sama niedawno się dowiedziałam, że znaczy on zupełnie co innego niż mi się wydawało.
    Tudzież = i, oraz, a także.
    Nigdy: lub, albo.
    Dlatego "piwne, tudzież brązowe oczy"? Miał piwne i brązowe oczy?
    Sorry, że się tak czepiam, ale sama siebie teraz za to tępię. Inną sprawą jest wymijające opisywanie osób, czego sama nie potrafię wytłumaczyć. Jednak odnoszenie się cały czas do kogoś jako "różowowłosy" (istnieje takie słowo?), "brązowowłosy" ostatnio działa mi na nerwy.
    Ps. Blondwłosy = Blondyn.
    Boże, robię się ostra, jak żyleta. Swoją drogą, jeśli chodzi o względy estetyczne - po myślniku, czyli "pauzie", "-", robi się spację. Wiem, że ciężko się przestawić z pisania bez spacji, bo sama chwyciłam się tego dopiero po porzuceniu starego opowiadania. Ale zobaczysz, to wygląda zdecydowanie lepiej ze spacją.
    Inną sprawą są pewne zagwostki fabularne, np. niebieskie włosy Konekomaru. Wiem, że technicznie jest łysy, a sama pisałaś w notce rozpoczynającej bloga, że będziesz zmieniać pewne szczegóły, ale zawsze wydawało mi się, że jest brunetem, który ma po prostu wygolone włosy.
    Wracając ponownie do kolorów włosów. Zabieg określania kogoś jako "blondyn", "brązowowłosy" (szatyn, brunet), czy "zielonooki" itp., uważam za ostateczność. Jest mnóstwo określeń, które można wykorzystać. Radziłabym używanie tych określeń tylko wtedy, kiedy jest dużo postaci, które mogą się nie kojarzyć z tożsamości, a mają nietypową aparycję.
    Można używać (w wypadku Shimów), "dziedzic" - Juuzou, "średni z braci", czy opisowych (co ci się zdarzało i gratuluję), typu "najbardziej rozrywkowy z rodzeństwa Shima, w wolnym czasie piosenkarz rockowy i anglista-amator".
    Co innego mnie zastanawia, powiedz czy w ramach tych 'zmian fabularnych', Renzou nie będzie powiązany z Illuminati? Bo przez chwilę myślałam, że ten 'zamachowiec', będzie członkiem organizacji, albo coś w tym rodzaju. Inną zmianą jest obecność całej rodzinki Shima, którzy o ile się orientuję, zazwyczaj stacjonują w Kioto (patrz na Sagę o Nieczystym Królu, w mandze)? Znaczy fakt, Juuzou i Kinzou mogą się doszkalać i uczestniczyć w misjach w okolicy, to samo Yaozou, dodaj do tego Mamushi, więc...?
    Swoją drogą część opisowa nieco mnie drażni. Co prawda do postaci nie mogę się przyczepić, bo ich charaktery zostały oddane raczej dobrze. Aczkolwiek mało mi opisów wnętrz, czy okolic, prócz pogody oczywiście. I jeszcze ten moment, gdy wszyscy lekarze (egzorcyści Doktorzy, czy normalni medycy?) wbiegli do sali, w której leżał Renzou... Wydaje mi się, że Ren w pierwszej kolejności zwróciłby uwagę przede wszystkim na znajome twarze, bo wiesz - okay, jest jego rodzinka, ale nagle dowiadujemy się, że jest też Koneko, Bon (where?), Rin i Shura. Wydaje mi się, że gdyby Rin wleciał do pomieszczenia z nieprzytomnym kumplem... Wait! To był Yukio. Sorry, mój błąd. Zapomniałam o dopisku, że w pomieszczeniu został młodszy Okumura (Szijet, to chyba przez to, że Rin zachowuje się bardziej jak młodszy, popełniłam ten kardynalny błąd XD)
    Do czego to ja się jeszcze miałam przyczepić... (Boże Święty, nigdy więcej nie betuję w nocy).
    I w sumie, oni wiedzieli o tożsamości Rin'a? Z tego co pamiętam, postarzyłaś bohaterów, więc nie będę się czepiać tego, że Koneko jakoś nie panikuje gdy wypowiada się na temat Rinowatego, który notabene, jak sobie przypomniałam po odczytaniu wszystkiego od początku, w teorii 'umarnął'. I call bullshit, główny bohater może umrzeć tylko wtedy, gdy autorem książki jest George R. R. Martin... (Gra o Tron tak bardzo </3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas na dobre rzeczy... Ty też nie wierzysz, w ich obecność, po tym moim, jakże bezsensownym (btw., 'Bez sensu' pisze się osobno. Zabij mnie) wywodzie i przyczepianiu się dosłownie do wszystkiego? Obiecuję, że w przyszłości skupię się raczej na lepszych aspektach opowiadania (a jest ich sporo. I wtedy raczej nie będę po intensywnej nocy betowania)
      Ciekawi mnie przede wszystkim, kto, po co i dlaczego, chciał sprzątnąć Shimę, co u licha stało się z Rinowatym, jak wyjaśni się sprawa napadu... Plusem w twoim stylu pisania jest w dużej mierze to, że nie przeciągasz żadnych wydarzeń, tylko idziesz do prozdu z fabułą, dzięki czemu rozdziały szybko się czyta i z niecierpliwością czeka na kolejne (które pewnie nie pojawią się zbyt szybko...) części. W dodatku partie są krótkie, co tylko ułatwia pochłanianie.
      O historii na razie za dużo nie mogę powiedzieć, nad czym ubolewam, bo to dopiero początek, ech~ Wiem, że większość czynników fabularnych, których się uczepiłam pewnie jest spowodowanych zmianami detalicznymi i postarzeniem bohaterów przez ciebie, jako autorkę, aczkolwiek wolę się mimo wszystko upewnić, miż mieć mindfucka przy czytaniu.
      Mam nadzieję, że mój wywód w żadnym stopniu cię nie zniechęci (na twoim miejscu nie przejmowałabym się raczej narzekaniami jakiegoś kurdupla, młodszego o kilka lat), chociaż jak teraz patrzę na to ile napisałam, to łapię się za głowę i pytam o Boga w sercu (Szatan all the way).
      Egh. Dobra, tyle ode mnie.
      Weny życzę, oraz powodzenia w szkole~!

      Usuń
    2. Haha! Bardzo ci dziękuję, za szczerą opinię Desu~! I nie, nie zniechęciłaś mnie, ani nic z tych rzeczy. Lubię dobrą, sensowną krytykę. Naprawdę.
      Ale pozwól, że mimo to ustosunkuję się do twojej recenzji. XD
      „Tudzież” faktycznie jest problematyczne dla wielu. Też zdaję sobie sprawę co oznacza (i to od niedawna), ale z racji „wieku” tekstu… cóż… nie zauważyłam go. Mój błąd. Zaraz to naprawię. Dziękuję za jego wskazanie. (ale zdanie zdanie fajnie brzmi po „przetłumaczeniu” XD Dwie pary oczu? Nice)
      Co do opisywania postaci poprzez kolor włosów… jak jakaś postać ma charakterystyczne włos, to jakoś tak nie mogę się powstrzymać (i sama się za to tępię), a co do brązowych włosków… nigdy nie wiem czy to jest szatyn czy brunet… znaczy niby wiem, ale i tak nie jestem pewna. Z „blondynami” rzadko mam problem. Ale fakt, że może nadużyłam trochę tego określenia. Poprawię to.
      A ten brak przerwy po pauzie… wiem. Chociaż nie, chwila… powiedziałaś, że przerwa ma być? Bo ktoś mi się ostatnio czepiał, że właśnie nie ma być przerwy. Strange… Ale fakt faktem, że przy rozpoczynaniu akapitu daje bez przerwy, a w środku daje z przerwą… to taki dziwny nawyk, na który na chwilę obecną nic nie poradzę chyba (próbowałam jednolicie… nie da rady – zawsze poprawiam na „mieszane” x.x gomene)
      No właśnie nasz Koneko to problematyczna sprawa… zawsze wyglądają na niebieskie i starałam się opisywać go właśnie w ten sposób, żeby ktoś się nie przyczepił. I właśnie zawsze się zastanawiałam czy on ma niebieskie włosy zgolone czy normalne, a po zgoleniu tylko wyglądają tak… Poczytam, sprawdzę i ewentualnie poprawię. Dzięki.
      Dzięki za synonimy. Czasami mam niestety ich blokadę w czasie pisania i… włącza się tryb „kolorów”. Postaram się poprawić w przyszłości (i tu może, jak nie zapomnę), aczkolwiek nie uważam, żeby opisywanie poprzez kolor włosów było jakieś bardzo złe (gdy nie jest to natrętne). Może się mylę – nie wiem, ale synonimy się na pewno przydadzą, bo nie lubię powtórzeń, a czasami ciężko znaleźć odpowiednie słowo zastępcze, które nie brzmi dziwacznie.
      Co do powiązań Renzou nic nie powiem. Wszystko w swoim czasie. XD
      Co do obecności „reszty” e… fakt… Hm… można powiedzieć, że od akcji z nieczystym królem trwa akcja dokształcania, nawet dla wyszkolonych egzorcystów (albo coś podobnego). O! Wielkie dzięki za wytknięcie tego błędu fabularnego.
      A co do opisów wnętrz… przyznaję się bez bicia, że było to umyślnie. Czasami drażni mnie nadmiar nudnych opisów, a szczególnie, gdy nikt by się na tym w danej sytuacji nie skupił. Choćby np. wchodzi się do domu, zastaje wszędzie krew i podziwia kunszt wykonania ornamentów na lustrze (przykład trochę przekoloryzowany, wiem o tym, ale chciałam pokazać ogólny sens i o co mi chodzi). Niestety ludzie popadają ze skrajności w skrajność, ale nie sądzę by trzeba był po raz setny opisywać wygląd Akademii i jej terenów, sztucznie przedłużając rozdział i nie wnosząc nic do niego, lecz przynudzając. Oczywiście nie mówię, że opisy są złe, jednak akurat w tej sytuacji… jakoś mi nie pasowały. ^^” Wybacz, że tutaj się nie zgodzę, aczkolwiek będę zwracała na to trochę większą uwagę i postaram się znaleźć złoty środek.
      Co do reakcji Renzou… może i racja, ale pamiętajmy, że był w lekkim szoku, po całym zajściu (i na pewno analizował w głowie wszystko, co się stało).
      No Yukio z charakteru faktycznie może byś starszy, hehe.
      O tożsamości? Myślę, że po walce z Nieczystym Królem, chyba nie zostało wiele do ukrycia. Chyba, że nie zrozumiałam o co ci chodzi, to wybacz. Mam na głowie nauke na jutro i mogę trochę nie łapać.
      A skąd wiesz, że moje parwdziwe imię nie jest George R.R. Martin? XD Ale myśle, że nie trzeba być geniuszem, żeby się paru faktów domyślić. (Nic nie mówię, nie spoileruje, niech czytelnik sobie pogdyba, porobi nadzieję, zabiję ją tępym nożem, a potem znowu zrobi i ogłupieje… i’m strange, i know)
      O matko! Już tyle tego wyszło, a jeszcze nie odniosłam się do drugiego komentarza… Ale wolę nie czekać do odpowiadania w kolejnej notce, bo… e… odpowiedź się jeszcze okaże dłuższa od samego rozdziału i będzie problem.

      Usuń
    3. W świecie online oraz pisarstwa wiek wcale nie jest tak ważny, ale doświadczenie oraz obiektywna ocena, dystans do siebie oraz obiektywne patrzenie na swoje subiektywne poglądy… (może i brzmi to jak masło maślane, ale dla ma sens, którego niestety nie umiem inaczej przedstawić)
      I tak oto kończę ten epilog, który najpierw napisałam w wordzie i zajął mi tu… półtora strony… -_- gomen. Nie zdziwię się, jeśli nawet nie będziesz miała siły tego czytać.

      Usuń
    4. To ja może bardziej to wszystko podsumuję w punktach, żeby łatwiej mi było uporządkować łeb, po kuciu matematyki.
      1. Z 'tudzież' sprawa załatwiona.
      2. Opisywanie postaci przez kolor włosów - myślę, że jak mówiłam, gdy postać jest komuś nowa, to faktycznie nazywanie jej po charakterystycznej cesze aparycji jest OK, aczkolwiek wykorzystywanie tego zbyt często - już nie. I szukanie synonimu potrafi być zabawne (u mnie prowadzi najczęściej do: "pół-śpiący natręt", "średnio rozgarnięty nastolatek" itp.). O ile pamiętam, szatyn ma jasnobrązowe włosy, a brunet to ciemnowłosy (w większości opowiadań opisują tak Sasugeja, więc cóż).
      Chodzi mi też o to, że powstają z tego... niezłe tasiemce. Kiedyś natknęłam się na (autorka miała fantazję): akwamarynowłosego. Fioletowowłosy też mnie z lekka przeraża. Raz opisanie "Mężczyzna o fioletowych włosach", ludzi "facet z kolorową czupryną", zamiast ciągłego przypominania o tym wydaje się wystarczające.
      3. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą książkę z dużą ilością dialogów i przyjrzeć się przerwie, a nawet i akapitowi. Po pauzie rozpoczynającej dialog od nowego akapitu/linijki, jest przerwa. W środku tak samo. Wygląda to i lepiej estetycznie, a jak człowiek się przyzwyczai, to wchodzi w nawyk, jak spacja po przecinku. Pamiętam, że poprawianie dwudziestostronicowego rozdziału dało mi mocno do myślenia, gdy musiałam naprawiać te wszystkie pauzy.
      4. Wątpię, by Kazue Katou dała mu jednak te niebieskie włosy. Bardziej chodzi o to, że gdy człowiek wygoli głowę - nie na zero, tylko tak by jeszcze coś sterczało, to robi się taki popielaty cień. Mogłabym zrobić zdjęcie głowy ojca, ale pewnie by się wkurzył XD I to są właśnie włosy Koneko. Najpewniej czarne, biorąc pod uwagę, że jest typowym Japończykiem.
      5. Przyznam, że gdy mi się nie chce, też czasem walnę kolorem włosów, ale nie bawię się w słowotwórstwo. Poza tym, czasem gdy rozmawiają tylko dwie osoby, wystarczy nazwać je na początku i potem nie trzeba nachalnie wpychać synonimów. Czytelnik sam skojarzy kto mówi.
      6. Ooook, przeżyję qnq
      7. W porządeczku, zaakceptuję i takie wyjaśnienie. U mnie jest mnóstwo błędów fabularnych (42 rozdziały bełkotu za mną...), więc jedyne czego wymagam to po prostu w miarę sensownego wytłumaczenia.
      8. Opisy wnętrz. I tu właśnie mnie zawsze boli, bo Kauze Katou też wiele rzeczy rysuje pobieżnie, i sama Akademia w jej mandze jest po prostu miejscem, bez większego znaczenia. A moim zdaniem wypadałoby coś opisać. Bo samo miasto jest nieźle porąbane. Z jednej strony biurowce, ale z drugiej wszędzie masz tradycyjną wschodnią architekturę, miasto znajduje się na wyspie na jakimś jeziorze, a dom takiej Shiemi na jakiejś wieży. Może i opis przedłuża rozdział, ale nadaje swoistego klimatu. Jeżeli dzieje się coś strasznego, można to dopełnić atmosferą. Jeśli trzeba by akcja przyspieszyła, skracamy opisy do minimum, skupiając się na dominantach.

      Usuń
    5. 9. Renzou, ale z drugiej strony prowadzisz narrację trzecioosobową. Rozumiem, że pisana jest z perspektywy Renzou, ale narrator trzecioosobowy kreuje świat oczami obserwatora, więc może zauważać więcej. Np. "Do pomieszczenia wbiegli medycy i egzorcyści, w tym przyjaciele Renzou, dzielni i zaaferowani Exwire. Przytłoczony nadmiarem wrażeń chłopak wśród morza twarzy rozpoznawał tylko najbliższych, swojego ojca - Yaozou Shimę, i dwóch starszych braci - Juuzou i Kinzou" lub coś w tym guście.
      Aczkolwiek nie mówię, że masz coś zmieniać. Jeśli czujesz, że to nie byłoby w twoim stylu, to nie będę miała problemu ze zrozumieniem. Czepiam się tego raz, powtarzające się "błędy" (w moim mniemaniu) uważam za nawyki lub elementy stylu.
      10. Owszem nie zostało, aczkolwiek zastanawiałam się, w jakich ramach czasowych umieściłaś swoje opowiadanie. Tyle mi wystarczy.
      11. Azaliż George R. R. Martin to skurwl, żywiący się łzami swoich fanów. Ty jesteś chyba na to za miłą. Przynajmniej patrząc na twój pozytywny odzew.
      Nie martw się, mój komentarz zajął podobną ilość miejsca XD Przeczytałam wszystko z przyjemnością. Cieszę się, że się dogadujemy. Następnym razem zamiast zaśmiecać dodatkowo sekcję komentarzy może napiszę na gg XDD

      Usuń
    6. Miałam nie odpowiadać dzisiaj tylko jutro, zważywszy na porę oraz jutrzejszy test oraz czas jaki zajęło mi napisanie poprzedniej, ale… no ja to ja i jestem dziwna więc mówi się trudno.
      2.W dużej mierze masz rację. Wiem też, że nadmiar używania takich określeń denerwuje (mnie również, ale jak się rozdział na raty pisze… czasami się tego przesycenia nie zauważa). Nie mniej jednak kolo „akwarynowłosy” (czy cholera wie co) to już lekka przesada i do czegoś takiego bym się nie posunęła nawet przy opisywaniu wyglądu… czegokolwiek.
      No właśnie wydaje mi się, że brunet ma włosy czarne, a szatyn brązowe, ale jak byłam mała myślałam zupełnie na odwrót i stąd te… zająknięcia (że tak to nazwę). Tutaj się tez odniosę do nr „5” – Mi też się zdarza nawet teraz tak pisać, a co dopiero wtedy, ale faktem niezaprzeczalnym jest, że nadmiar zawsze jest zły. Natomiast nie sądzę, żeby wspomnienie raz na jakiś czas (przy braku synonimów lub jak to opisałaś przy przedstawieniu nieznanej postaci itp.) było bardzo złe. Jak więc powiedziałam – najlepiej znaleźć złoty środek o co się postaram (już poprawiłam to. Zostało tylko jedno „piwnooki” bodajże, które nie miałam czym zastąpić i… pasowało mi tam).
      3.Może i racja, ale tu tez odniosę się do nawyków i stylu, o którym wspominasz później. Jakoś tak… no nie potrafię inaczej ^^”. Ile razu próbuje cokolwiek zrobić z moimi nawyki (czy to w pisaniu czy w życiu) nie udaje mi się to. Do tej pory za każdym razem zamykam drzwi, jak wychodzę z pokoju nawet na chwilę, ustawiać fotel w odpowiedniej pozycji do biurka, bo inaczej nie zasnę spokojnie, czy zegarek nocy w odpowiednim miejscu na półce, bo mnie to drażni. Tak samo niestety mam z tymi spacjami po pauzach… Wiem, jestem dziwna.
      4.W sumie racja. Ale kto tam wie? Kamiki ma w sumie fioletowe włosy (o ile dobrze pamiętam). Sprawdzę i ewentualnie poprawię. Ale już nie dzisiaj.
      6.Nie zabiorę ci zabawy (właściwie wciąż mam kilka opcji i nie mogę się do końca na żadną zdecydować^^”)
      7.Błędy fabularne niestety często się pojawiają jak historia ciągnie się przed dłuższy czas, a między napisaniem rozdziałów jest spora przerwa czasowa. Ale właśnie po to się pisze, aby się uczyć JAK pisać. I żeby te błędy się nie pojawiały. (Zaczynam brzmieć jak filozof. Powinnam iść spać.)
      8.No właśnie czasami też chodzi o to, żeby opisy nie przeszkadzały za bardzo w całej… e… akcji. Owszem jak trzeba coś opisać, lub tekst ma być taki, a nie inny to opisy muszą być, bo wtedy jest… dziwnie i pusto. Nie jestem przeciwnikiem opisów. Ale czasami jak widzę niektóre opisy, ciągnące się przez kilkanaście stron, i których już powoli ma się dość… no cóż. Dwa słowa: złoty środek.
      9.Właściwie nie mam co tu odpowiadać, ale uznałam że skoro już odnoszę się do wszystkiego, to również tego punktu nie pominę. XD Rozumiem twój punkt widzenia, jednak czasami… hm… nie bardzo wiem jak to ująć… Chodzi o to, że nawet jak narrator jest trzecio osobowy, to czasami kiedy skupia się na tym co się dzieje wokół danej postaci, pasuje również w pewien sposób pisać to „pod nią”. Nie jestem pewna czy rozumiesz o co mi chodzi. Nie mówię, że takie opisywanie jak powiedziałaś jest złe, ale… no według mnie CZASAMI pasuje inaczej. Uważam obie wersje za dobre i konieczne – zależy na czym chce się skupić. Ale cieszę się, że nie postrzegasz tego jako ewidentnego błędu, bo zabieg mimo wszystko był zamierzony.
      10.O ramach czasowych może poczytać w „o blogu”. Mam nadzieję, ze to wyjaśni sporo. Jak coś to zawsze możesz pisać (i krytykować – naprawdę lubię czytać szczerą i obiektywną opinię).
      11.Różnie to bywa. Ale słyszałam co nieco o tej „historii” i nawet ja nie byłabym tak wredna (choć czasami pojawiają się u mnie objawy wredoty).
      Moja odpowiedź też jest długa. Again. Właściwie faktycznie powinnam nawet to wysłać przez GG, ale… cóż… nie mam nic przeciwko pisania w komentarzach. Ale jeśli będziemy kontynuować tą rozmowę, to może faktycznie lepiej się na GG przenieść. (ale komentarza i tak będę wyczekiwać od każdym rozdziałem XD. Czy długiego, czy krótkiego. )

      Usuń
  4. przed chwilą odkryłem tego bloga,jest zajefajny,pisz więcej,szybciej,więcej obrazków prosze

    OdpowiedzUsuń